Dlaczego mój trening nie przynosi efektów? Najczęściej popełniane błędy…
Zaczniemy od niemiłych, zapewne dla wielu, zaskoczeń. Nie będzie tutaj o genetyce, insulinooporności, problemach z tarczycą, bo „mi zwolnił metabolizm po 40-tce” i tak dalej — o tym znajdziecie na Instagramie dowolną ilość materiałów i możecie dalej bez końca szukać powodów i uzasadnień.
Albo… No właśnie: albo co?
Poniżej kilka bardzo istotnych elementów całego systemu i życia, na które warto zwrócić uwagę w pierwszej kolejności, zanim zaczniemy grzebać w całej reszcie.
Poczyniłem trochę generalizacji, jak ta, że każdy z nas chce trochę zbędnego tłuszczu zrzucić, chce być bardziej sprawny i niezależny, a nawet jeżeli chce przytyć, to chodzi mu o tkankę mięśniową, a nie tłuszczową.
- Śpisz za mało. Niezbyt oryginalne, wiem, nie sprzedaje się. Trudno. Każdy influencer musi z czegoś żyć i popchnąć jakąś używkę (przepraszam, odżywkę), ale prawda jest taka, że nic, absolutnie nic szczególnego się nie wydarzy, jeśli nie zregenerujesz się prawidłowo. żadne zimne kąpiele ani ZMA nie zastąpią 8 godzin snu (czy tam 7). Wszystko poniżej tego to ściema. Zaciąganie tego długu dereguluje absolutnie wszystko: od diety, przez zaangażowanie na treningu, po rozdrażnienie i apatię. Bez sensu. To jest punkt wyjścia. Możesz nawet nie czytać dalej, jeśli jesteś zmęczony i chce Ci się spać, bo cała reszta nie ma znaczenia, jeśli ten warunek nie jest spełniony.
- Jesz za dużo. To odpowiedź na pytanie: „Trenuję już pół roku i nie spaliłem żadnego tłuszczu”. Możesz jeszcze trenować długie pół roku i nie spalisz, bo nie trening, tylko deficyt kaloryczny ma tutaj znaczenie. Niewielki, systematycznie utrzymywany minus.
- Jesz za mało. Tak, w drugą stronę też nie jest dobrze, a może nawet gorzej. Od restrykcyjnych diet i pomysłów na różne wynalazki nie da się zbudować stabilnej formy na lata. Można się szarpnąć na 2-3 miesiące, aby wejść w garnitur z bierzmowania, ale potem zabije nas przyrost komórek tłuszczowych, jak puszczą hamulce — a puszczą na pewno. Żywienie okołotreningowe, w zależności od tego, w jakim cyklu jesteśmy i co budujemy, ma ogromne znaczenie.
- Jesz produkty fatalnej jakości lub bardzo przetworzone. Jak już jesz odpowiednią ilość, to muszą to być produkty nieprzetworzone. Nie ma w tym żadnej hipisowskiej ideologii. Nie jemy nic sztucznego i wytworzonego w laboratorium, tylko rzeczy, które naturalnie rosną i mają mniej więcej 3-4 składniki. Jak czegoś nie rozumiesz z etykiety, to tego nie jedz.
- Trenujesz za mało albo za słabo. Szczególnie przy treningu siłowym. Można bez końca machać hantlami z za małym obciążeniem albo biegać ciągle w tym samym tempie i zastanawiać się, dlaczego nie jesteś szybszy. Można, ale wtedy odpowiedź na pytanie, dlaczego nie mam efektów, jest prosta.
- Trenujesz za dużo. (i jeszcze punkt 1) Razem to zabójcze kombo! Karanie się treningiem, gdy słaniamy się na nogach, bo zawaliliśmy jeden czy drugi trening, a mózg woła węgle i zajadamy ciastkami, to błędne koło co drugiego „wanna be fit” tatusia po 40-tce. Coś tutaj musi się zmienić. Najlepiej zacznij od snu, potem od redukcji liczby treningów na rzecz jakości, budowania objętości w oparciu o rozsądną periodyzację. Po niezliczonych falstartach i kontuzjach już wiem, że niczego nie da się „nadrobić”, niczego przeskoczyć. Kończy się to kontuzją i przetrenowaniem.
- Brak cierpliwości. Nie sypnę tutaj żadnymi kohortami z badań, tylko powiem tak: racjonalny czas na zrzucenie 6 kg tłuszczu (nie 6 kg wagi) to ponad pół roku bardzo dobrze zorganizowanej pracy, przy zerowym stresie z życia i ogólnie takim happy path. Wszystko gra, jesteś odżywiony, wyspany, wszyscy Cię kochają, a Ty tylko ciągniesz kolejne jednostki i patrzysz, jak rośnie. Możliwe? Nie możliwe. Więc trzeba liczyć rok. 12 miesięcy!
PS: 6 kg tłuszczu to droga z 22% do 15% tkanki tłuszczowej dla przeciętnego byka 182 cm wzrostu, 82 kg wagi startowej. 15% to optymalna ilość tkanki tłuszczowej, by wyglądać zdrowo i atletycznie. Niektórzy nawet przy takiej ilości tłuszczu odkryją sześciopak, inni nie.
Ten wpis będzie miał ciąg dalszy.
